niedziela, 15 grudnia 2013

Chapter Three

przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. wybaczcie, że tak strasznie długo mnie nie było, ale jakoś nie miałam kompletnie weny ani czasu żeby się zabrać za kontynuacje tego ff. poza tym, mam wrażenie, iż tylko jedna osoba czyta moje wypociny. no cóż.. mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni :) 
rozsyłajcie, rozgłaszajcie mojego bloga, 
proszę.
5 komentarzy - next ((obiecuję)) 

* * *

przyszliśmy na dół do grupy przyjaciół i rozsiedliśmy się między nimi nie spoglądając na siebie ani razu.
-no nareszcie! co wyście tam tak długo robili? - spytał rozłożony mulat, a my uśmiechnęliśmy się do siebie trzymając tą błahostkę w tajemnicy.
rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. jak zwykle. komuś narzucały się jakieś gówna, pierdoły i tak powstawały dyskusje między nami. czasami Louis powiedział jakiś suchar, czasami Niall beknął, niekiedy drugą stroną.. eh, jak to w gronie starych, dobrych przyjaciół. przynajmniej ja się tak czułam, mimo iż znaliśmy się z chłopakami zaledwie dwa niecałe dni.

nadchodził zachód słońca. wszyscy byliśmy po obiedzie przygotowanym przez jakiegoś chińczyka. aż dziwne, że dostawca trafił do tego zadupia. no cóż.. siedziałam w pokoju czytając jakieś romansidło i czekałam aż stanie się cud i Harry przypomni sobie o mnie. spoglądając to raz na drzwi, to na poukładane obok siebie literki z których i tak nic nie rozumiałam, ponieważ w mojej głowie na ten czas istniały tylko dwa słowa - 
mianowicie były to "zachód słońca" - czekałam i czekałam. na moje szczęście ktoś zapukał. zerwałam się z łóżka tak, że o mało z niego nie spadłam. 
-cześć - otworzyłam poprawiając swoje włosy
-to co, idziemy? - spytał a ja nieśmiało patrzałam w jego szafirowe oczy 
-jasne. - uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. szliśmy wzdłuż plaży nie mówiąc do siebie ani słowa. patrzałam na słońce czując na sobie jego wzrok, a gdy się odwracałam Harry także zmieniał cel swojego widoku. otworzyłam usta, by powiedzieć cokolwiek, żeby jakoś napięcie między nami spadło. 
-gdybym wiedziała, że nie będziesz nic mówił nie poszłabym z tobą na ten spacer - zaśmiałam się, a on dalej milczał - coś się stało? 
-nie, skądże. usiądźmy tu - wskazał wzrokiem na piasek 
-kiedy jedziecie do domu? 
-jutro, a Ty? - wziął kamienie w garść i podał mi kilka 
-dzisiaj, za godzinę. muszę się przygotować.. 
-delfin! widziałaś go? - wyrwał się Harry
-co? gdzie!? 
-no tam, podejdź bliżej - upewniał mnie Harry  
-przecież to nie możliwe.. - wstałam i kierowałam się w stronę wody rozglądając się za ssakiem. postawiłam stopę na brzeg, gdy w pewnej chwili poczułam jak Harry mnie unosi i rzuca mnie do wody. zaczął się śmiać i zostawił mnie tam, a sam usiadł na piasek i przyglądał mi się z śmiechem.
-oops, jednak będziesz musiała jechać jutro - zaśmiał się. wyszłam z wody i zaczęłam biec za Stylesem, a on uciekał. 
-no chodź tu, chodź - dogoniłam go i rzuciłam mu się na plecy.
-moja nowa koszula! złaź, Jade, prosze! - wołał, a ja śmiałam się. zaczęłam piszczeć, gdy zauważyłam, że on ponownie kieruje się ku wodzie. 
-nie, proszę! postaw mnie! Harry puszczaj mnie, no! 



Megan


wyszłam z domku i usłyszawszy krzyki, śmiech i piski. wzrokiem zukałam miejsca skąd one dochodzą. zauważyłam moją przyjaciółkę i chłopaka w lokach, którzy chlapią się w wodzie. wyglądali jak małe dzieci. uśmiechnęłam się pod nosem. weszłam do domku i podeszłam do Josha. przytuliłam go mocno pomrukując.
-co kochanie? - spytał ściskając mnie
-dusisz mnie, Josh - zaśmiałam się - pójdziemy gdzieś w poniedziałek? - spytałam obdarowując go pojedynczymi pocałunkami 

-umm, w poniedziałek i wtorek mamy próby.. może środa?
-w środę idę do Jade, przygotowuje się do xfactora i obiecałam jej pomóc
-to może ja też tam przyjdę? - spytał, a ja - odeszłam od niego kawałek. przestraszyłam się. od samego początku nie ma dla mnie czasu? to co będzie za miesiąc, pół roku.. co jeśli nie będzie mógł być na naszej rocznicy? jeśli będzie jakaś bardzo ważna dla mnie uroczystość, a on będzie miał prace? nie będzie mógł przyjść w ważny dla mnie dzień... - co się stało?
-nic, nic. - otarłam łzy, które spływały mi powoli po rozgrzanym policzku. na razie nie będę dramatyzować, przecież to pierwsze dni.. może mają tyle pracy tylko na początku? mam taką nadzieję. Josh podszedł do mnie i objął mnie w biodrach. położył brodę na moje ramie i dał mi buziaka w policzek
-wynagrodzę Ci to, obiecuję - wyszedł z domku, a ja znudzona sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę i zatonęłam w jej racji.


Jade
-czekaj, chodź tu - Harry pociągnął mnie za sobą do łazienki. wziął ręcznik i okrył mnie nim
-dzięki, ale i tak jestem na Ciebie zła - zmarszczyłam brwi
-ej, to nie ja zniszczyłem tobie nową, ulubioną bluzkę - uśmiechnął się - poza tym, nie wiem o co jesteś na mnie zła, przecież widziałem, że dobrze się bawiłaś - dodał, a ja udawałam, że nie słyszę
-gdzie jest reszta? - spytałam Megan, która właśnie zeszła do kuchni
-nie wiem, siedziałam w pokoju. a wy widać dobrze się bawiliście - uśmiechnęła się i mrugnęła do Harrego, który usiadł na fotelu w salonie. ja usiadłam na kanapie z nadzieją, że Megi się do mnie dosiądzie. nie miałam ochoty siedzieć tu z tym palantem, który zniszczył mi wszystkie jutrzejsze plany.

-nadal jesteś zła? - usłyszałam po dwudziestu minutach siedzenia w ciszy oglądając film przygodowy o wilkach. nie odpowiedziałam. - aha, czyli nie masz zamiaru się do mnie odzywać - zaśmiał się pod nosem i sięgnął po pilot od telewizora
-zostaw, nie widzisz, że to oglądam? - skarciłam go nie odwracając wzroku
-przepraszam, nie wiedziałem, że tak lubisz wilki - znowu ten śmiech, ugh przestań Styles, proszę! 
zauważyłam kątem oka jak wstaje z fotela, już otworzyłam usta by zapytać się go gdzie się wybiera, ale poczułam jak kanapa pode mną się porusza. usiadł obok mnie. odwróciłam się w jego stronę, zmierzyłam go wzrokiem i uśmiechnęłam się podnosząc jedną brew
-wiem, że nie będziesz się na mnie długo gniewała. nie wytrzymasz. nie udawaj sama przed sobą. - zaśmiałam się i walnęłam go w ramie
-jesteś idiotą, Harry 

~*~
następnego chłopaki zawieźli mnie do domu po 12. pożegnałam się z nimi i od razu wzięłam się do pracy. wyszukałam najlepszą dla mnie piosenkę i uczyłam się jej całe dnie a czasami nawet noc. i tak minęły mi dni, aż przyszła kolej na środę. pojedyncze promienie słońca, które padały dosłownie na moje oczy przedzierały się do mojego pokoju przez jasne zasłony. z niechęcią otworzyłam oczy i spojrzawszy na zegarek ujrzałam godzinę, która nie należała do tych, o których zwykle się budzę w dni wolne.. mianowicie była godzina 7:10. dzisiejszy dzień należał do bardzo ciepłych, więc zaraz po tym jak wzięłam prysznic ubrałam się w ten komplet. zjadłam kanapkę z dżemem, umyłam zęby i przećwiczyłam po raz kolejny piosenkę. znałam ją już prawie na pamięć. 

usłyszałam pukanie do drzwi. poszłam otworzyć z pewnością, że zobaczę moją Megan, tymczasem zobaczyłam Josha.
-Josh? co ty tutaj robisz? - spytałam
-miałem przyjść, Meg już jest? - spytał jakby przestraszony
-nie, a c-coś się stało? - zająkałam się zamykając za nim drzwi.
-dzwoniła do mnie, że będzie wcześniej bo jest chora co w ogóle ze sobą nie współgra.. no ale cóż, jak nie zjawi się za 10 minut to do niej jadę, bez dzwonienia, pisania ani nic.
-Josh, uspokój się, na pewno nic jej nie będzie - pocieszyłam przyjaciela i zrobiłam nam drinki. nim się obejrzeliśmy kolejne pukanie do drzwi rozniosło się echem po mojej głowie. otworzyłam.
-hej Jade - powiedziała Megan przez nos - wybacz, że jestem tak późno, ale musiałam iść po lekarstwa a był straszny korek, samochód mi się zepsuł i musiałam przyjechać taxi.. a i tak nie wzięłam tych lekarstw, cholera - kichnęła na koniec.
-zdrówko. nic się nie stało.. jesteś w fatalnym stanie, usiądź a ja przyniosę ci koc
-nie ma mowy, to my mieliśmy ci pomóc a nie ty nam - powiedział Josh - idź się przygotuj, podam jej wszystko
-ah przestań, przecież ja już jestem w pełni przygotowana! a skoro nie poszłaś po te lekarstwa to ja ci po nie skocze, tylko powiedz jakie to mają być... - przyjaciółka wszystko mi powiedziała a ja wyszłam z domu nawet nie zmieniając butów, ponieważ apteka jest kilka przecznic dalej. szłam przez niecałe pięć minut, ale niestety apteka była dzisiaj nieczynna, a z każdą minutą wiatr stawał się coraz chłodniejszy, a ja nie miałam na sobie nic oprócz bielizny, spodenek i bluzki. no cóż, pójdę do innej apteki - postanowiłam i ruszyłam przed siebie. to nic, że w kapciach, półnaga i w potarganych włosach.. na dodatek poczułam jak kilka kropel spadło mi na nos. już po mnie. szłam pocierając zziębnięte ramiona dłońmi kilkanaście minut aż w końcu dotarłam do apteki, która świeciła pustkami. zero klientów. kupiłam to co trzeba było i nie czekając na nic z biegiem ruszyłam do domu.

-na reszcie jesteś! - krzyknęła przyjaciółka, oczywiście przez nos. ja nic nie mówiąc poszłam do łazienki się wysuszyć i przebrać. żebym tylko się nie rozchorowała na jutro..


* * *

rozsyłajcie, komentujcie, chwalcie obserwujcie mojego bloga --->

kolejny rozdział niebawem :)
obiecuję! xx

środa, 25 września 2013

Chapter Two

sjagghoghdfjvk jejkuuu! dziękuję za tyle wyświetleń w tak krótkim czasie i dziękuję, że ktokolwiek czyta moje wypociny :) 
jestem bardzo wdzięczna wszystkim, które rozgłaszają/reklamują etc. mojego bloga.
im więcej was czyta, tym szybciej będę dodawała rozdziały.
+ chcecie bym dodawała muzykę na początku rozdziału? 
na pasku z boku macie możliwość obserwowania tego bloga →
a jeśli chcecie być informowani na twitterze o nowych rozdziałach napiszcie w komentarzu
zapraszam do czytania i komentowania! x
7 komentarzy - next

* * *
poczułam rękę na swoim brzuchu, ale nie chciałam otwierać powiek. jakby się przykleiły za moim rozkazem. chciałam jeszcze spać, ale świadomość, że kompletnie nie wiem gdzie jestem dała mi do zrozumienia, że muszę się ogarnąć. gwałtownie przeszłam do pozycji siedzącej tym samym otwierając oczy. usłyszałam mruczenie. spojrzałam na osobę obok mnie z lekkim przerażeniem, która właśnie odkryła się kołdrą.
-mmm.. która godzina - spytała mnie Megan ziewając. na całe szczęście to była ona. już myślałam o najgorszym..
-12:53 - odpowiedziałam spoglądając na zegar, który znajdował się na mojej lewej ręce. ogarnęłam się i przebrałam w jeansowe spodenki i czarną, luźną bluzkę, rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, odświeżyłam makijaż i wyszłam poszukać czegoś do jedzenia. znalazłam małą, przytulną kuchnie w domku Josha i zrobiłam sobie i przyjaciółce po kanapkach z serem i pomidorem. wychodząc z kuchni z tacką na której znajdowało się nasze śniadanie, ktoś mnie zaczepił.
-ale masz dobre kanapki! - powiedział blondyn na bokserkach, który ocierał swoje dłonie na widok mojego śniadania.
-skąd wiesz? - spytałam uśmiechając się.
-bo tak wyglądają, więc na pewno są dobre. zrobisz mi takie?
-no dobraa... - zdziwiłam się trochę, ale co tam. nie na co dzień mam okazję robić kanapki sławnemu i przystojnemu chłopakowi. zresztą żadnemu chłopakowi nigdy nie zrobiłam rano śniadania....ale to nie ważne.
-jeju, zawsze to tak długo trwa? - zniecierpliwiony blondyn usiadł na stole i machał nogami jak małe dziecko, na co ja się zaśmiałam - jesteś bardzo wesoła. Ty tak zawsze, czy Harry Ci coś wczoraj dał? - dodał przerażony i zmartwiony.
-nie, nie dał mi niczego. proszę, tu są Twoje kanapki - podałam mu talerz z czterema kawałkami chleba z serem, pomidorem i ogórkiem - smacznego.
-dzięki, jesteś kochana!

~*~
siedzieliśmy na kanapie razem z Megan i oglądałyśmy jakieś show rozmawiając i komentując. 
po jakimś czasie, gdy show się skończył postanowiłam iść poczytać jakąś książkę. gdy wychodziłam z salonu akurat wchodziła do niego szóstka przystojniaków - mrah, co było mi na rękę bo przynajmniej nie będę miała wyrzutów, że zostawiłam Meg samą. 
-a Ty gdzie idziesz? - spytał mnie przyjaciel 
-poczytać 
-no proszę Cię, Jade.. jutro już wszyscy jedziemy. nie możesz posiedzieć z nami? - Josh wysunął dolną wargę, a ja zaśmiałam się. 
-przeczytam kilka stron i przyjdę do was - mrugnęłam do niego i poszłam do pokoju w którym znajdowały się moje rzeczy. wyjęłam z torby książkę "tytuł" i usiadłam na łóżku. 
zatonęłam w opowieści o (opowieść) i ze skupieniem czytałam. aż dziwne, bo jeszcze kilka lat temu nie tknęłabym żadnej książki. nawet z piosenkami czy coś. usłyszałam pukanie. gwałtownie zamknęłam książkę i tym samym odłożyłam ją obok siebie. usiadłam po turecku i poprawiłam włosy. 
-prosze! - krzyknęłam niechętnie. 
-hej. to ja - ujrzałam wyszczerzoną twarz Harrego. na jego widok moje kąciki ust mimowolnie uniosły się. chciałam strugać wkurzoną, bo wręcz nienawidzę jak ktoś przerywa mi w czytaniu, ale przy Stylesie się tak nie da. to po prostu niemożliwe. - przeszkodziłem Ci w czytaniu? - usiadł obok mnie i wskazał na białą książkę. 
-no trochę 
-jak chcesz to wyjdę - zaczął wstawać 
-nie, możesz zostać! - pociągnęłam go za rękę i uśmiechnęłam się szeroko - chciałam Ci bardzo podziękować za wczoraj. za to, że dzięki Tobie postanowiłam jednak pójść na ten casting, ale dopiero w czwartek. będę musiała jechać do Liverpoolu bo nie zdążę się przygotować na jutro i w ogóle. 
-nie ma sprawy. ciesze się, że podjęłaś taką decyzję, ale chciałbym jeszcze usłyszeć jak śpiewasz 
-myślisz, że nie umiem śpiewać?! - otworzyłam szeroko usta i opadłam brwi. oboje zaczęliśmy się śmiać. 
-nie, no skądże! ale chciałbym się upewnić - uśmiechnął się i wyjął z tylnej kieszeni karteczkę - masz. to piosenka mojego przyjaciela. 
nie powiem, że nie.. troszkę się przestraszyłam. wstydziłam się. 
-ale Harry.. to co innego stać przed jurorami na castingu a przed Tobą - oddałam mu karteczkę 
-proszę Cię.. wstydzisz się mnie?! - uśmiechnął się i wskazał na siebie, na co ja pokiwałam głową na tak. 
wstałam z łóżka i przeprosiłam go. otworzyłam drzwi, gdy nagle Harry zaczął śpiewać. wróciłam do niego na łóżko na co on się zaśmiał i kontynuował śpiewanie. Później dał mi karteczkę, po czym dołączyłam się do niego śpiewając refren.

She's like cold coffee in the morning 
I'm drunk off last nights whisky and coke 
She'll make me shiver without warning 
And make me laugh as if I'm in on the joke 

And you can stay with me forever 
Or you could stay with me for now 

Tell me if I'm wrong 
Tell me if I'm right 
Tell me if you need a loving hand 
To help you fall asleep tonight 
Tell me if I know 
Tell me if I do 
Tell me how to fall in love the way you want me to

gdy skończyliśmy zaczęłam mu klaskać. 
-no, no! Thirlwall! wcale nie śpiewasz aż tak źle - schował karteczkę w spodnie, a ja oburzyłam się 
-aż tak? no dzięki - udawałam obrażoną 
-przepraszam za szczerość - zaśmiał się 
-masz jeszcze jakąś piosenkę? - spojrzałam na jego spodnie, na co on zaczął śmiać się jeszcze bardziej. 

Megan
siedzieliśmy w szóstkę w salonie i rozmawialiśmy popijając chłodnymi napojami. 
-gdzie Harry tak właściwie poszedł? - spytał chłopak w ciemnych włosach z rękoma w tatuażach. to był chyba Zayn, albo Liam. jeszcze się trochę mylę.
-spytał gdzie jest Jade, to powiedziałem że poszła czytać - odpowiedział Josh, który mnie obejmował tak, jakby ktoś za chwile miał mu mnie zabrać. słodkie. za chwilę słyszeliśmy śmiechy i śpiewy. 
-mam do nich iść? - spytał blondyn śmiejąc się. ja osobiście byłam szczęśliwa, że Jade wczoraj praktycznie cały czas spędzała z Harrym, ale z drugiej strony bałam się, że ona zrobi sobie nadzieję a on jutro o niej zapomni, ale.. w końcu Jade jest dorosła i raczej wie co robi. 
-lepiej nie, bo Jade nie lubi jak się jej w czymś przerywa - uśmiechnęłam się. 

 Jade
-myślę, że jesteś gotowa do x-factora, mimo iż tak późno podjęłaś decyzję. 
-dziękuję panie trenerze - zrobiłam ukłon w stronę Harrego - nie wiem co masz teraz zamiar robić, ale ja obiecałam Joshowi, że do nich zejdę - wskazałam na drzwi wstając z łóżka. 
-zejdę z Tobą, ale pod warunkiem, że pójdziesz ze mną oglądać zachód słońca - śmiesznie poruszył brwiami i otworzył drzwi. 
-skoro nalegasz - uśmiechnęłam się 

sobota, 14 września 2013

Chapter One

hejcia misiakiii. rozdział pierwszy; mam nadzieję, że nie będzie taki zły.
jeśli macie jakieś uwagi, prośby, etc. to piszcie w komentarzach :)
czekam na opinie! x

* * *

ja i Josh siedzieliśmy u mnie w domu mniej niż dwie godzinki. poukładaliśmy te cholerne ręczniki, zjedliśmy coś, pogadaliśmy i przyjaciel pojechał z pudełkiem białych, poukładanych "koszmarów" do uczelni. nie wiedziałam co robić. było dosyć wcześnie, więc postanowiłam iść do fryzjera razem z Meg na próbną fryzurę. zadzwoniłam do przyjaciółki.
-no hej. mam już wolny czas, więc idziemy do tego fryzjera. zaraz po Ciebie będę - rzuciłam ubierając buty.
wzięłam kluczyki, zamknęłam dom i wsiadłam do samochodu.
stanęłyśmy przed wielkim salonem fryzjerskim umieszczonym przy galerii i weszłyśmy do środka. salon miał białe ściany oraz wszelkie meble, czarne kafelki podłogowe a fotele i doniczki od pięknych, białych storczyków były czerwone. Megan podeszła do właścicielki salonu Style - Emily White, która przekierowała ją od razu na czerwony fotel. usiadłam na wolnym krześle obok i czytałam gazetę.
-zobacz, piszą tu coś o X-factor.. w niedzielę będzie pierwszy casting do nowej edycji - powiadomiłam szatynkę. co tydzień spotykałyśmy się u mnie w domu i oglądałyśmy każdy odcinek tego show.
-ej, to może na urodziny zostaniesz u mnie na noc, i w niedzielę po x-factor pójdziesz do domu, hmm?
-no ok

nie minęła godzina i próbna fryzura była gotowa. Megan wyglądała oszałamiająco.
-i jak? - spytała obracając się.
-jest idealnie, ale myślałam, że chcesz luźną imprezę?
-bo chcę, ale ja jako gwiazda - powiedziała ironicznie i zrobiła pozę ""dziuni"" - muszę się wyróżniać na tej plaży - uśmiechnęła się.

odwiozłam przyjaciółkę i pojechałam do domu. była 17:36. postanowiłam przygotować sobie ciuchy na jutrzejszą imprezę i przy okazji posprzątałam w szafie. nie wiedziałam kompletnie co ubrać, więc zadzwoniłam do koleżanki.
-Sam? co ubierasz na jutro? - spytałam oglądając czarną, koronkową sukienkę.
-ubieram czarną, koronkową sukienkę na ramiączkach do tego jeansowa marynarka i czarne pół buty. a Ty? - ugh.. nie mogę ubrać podobnej sukienki. walnęłam ciuch na podłogę.
-jeszcze nie wiem, dlatego dzwonię.. nie mam nic ciekawego w szafie
-hmm.. to może jedź do galerii? - zaproponowała - jeszcze zdążysz - w sumie to nie taki głupi pomysł.
-wiesz co, masz rację. jedziesz ze mną?
-uuuu.. no ja nie bardzo mogę, przepraszam. sama muszę się do końca wyszykować na jutro.
-no okej, rozumiem. to pa, do jutra!- rozłączyłam się. wzięłam portfel z pieniędzmi i wyszłam z domu. Josh mieszkał dwie ulice dalej, więc postanowiłam się do niego przejść. zapukałam do drzwi.
-Poopey? coś się stało? - Devine otworzył mi. był bez koszulki. uśmiechnęłam się na widok jego kaloryfera. widać, że pakował. wprosiłam mu się do domu.
-tak. nie mam się w co ubrać. jedziesz ze mną do sklepu - poszłam do jego pokoju, wyciągnęłam czarny t-shirt i rzuciłam mu go. Josh zamknął dom i otworzył samochód do którego natychmiast weszliśmy.
-to gdzie jedziemy? - zapytał skupiony na drodze.
-do Westfield, pomożesz mi wybierać sukienkę. - w najbardziej luksusowej galerii w Londynie byliśmy około 19. chodziliśmy po sklepach godzinę, aż znaleźliśmy idealny ciuch. Josh odwiózł mnie do domu;
-dziękuję za pomoc. do jutra - pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się. weszłam do domu i powiesiłam sukienkę na wieszaku. włączyłam telewizję na kanał muzyczny, i tanecznym krokiem zrobiłam sobie tosta z serem i ketchupem. poszłam się umyć i przebrać w piżamę, włączyłam na chwilę laptopa w salonie. weszłam na facebook'a i popisałam trochę z przyjaciółmi. zauważyłam, że jest po 22:30. wyłączyłam sprzęty i poszłam spać.

~*~
na nogach byłam około 10. co prawda dzwonek obudził mnie o 8:30, ale wolałam sobie jeszcze pospać. zjadłam gofry z miodem i wypiłam sok pomarańczowy. ubrana w czarne spodnie, bordowy sweterek i białe conversy wyszłam do sklepu po zakupy. weszłam do TESCO kupić tylko chleb i płatki, a wyszłam z bułkami, frytkami, żelkami, nową bluzką, 3 puszkami pepsi, płatkami, solą, czarną herbatą, ketchupem, jajkami, serem, mlekiem, nową mascarą, tonikiem, gumami, gazetą, azteckim kocykiem i z kotletami na obiad. no cóż.. wróciłam do domu i zrobiłam sobie frytki ze schabowym. gdy zjadłam zaczęłam szykować się do Meg. zapakowałam ciuchy na przebranie, piżamę, kosmetyczkę i inne potrzebne rzeczy. w sukienkę przebiorę się tam. 

dojechałam na plażę, niedaleko letniskowego domku Josha. pomogłam dokończyć dekoracje, przenieść głośniki i stoliki i miałam jakieś pół godziny dla siebie. poszłam do drewnianego domku i wzięłam swoją torbę. weszłam do łazienki i przebrałam się w mój skarb. Megan miała śliczną sukienkę, której nikt nie mógł dorównać. pomalowałam się delikatnie, by wyglądać naturalnie i wyszłam z łazienki.
-oo, Jade! to są chłopaki z One Direction - wiesz jak to jest gdy przed Tobą stoi pięciu najsławniejszych chłopaków na świecie, a Ty tak po prostu masz okazję ich poznać? nie? ja aż sama sobie zazdroszczę. wszyscy po kolei przedstawili się i podali mi rękę.
-ja jestem Jade. Jade Thirlwall - uśmiechnęłam się ciepło, by zrobić na pięciu Bogach nastolatek jak najlepsze pierwsze wrażenie - to ja już lepiej pójdę pomóc Meg. - z nadzieją, że pozwolą mi zostać kierowałam się w stronę drzwi, ale żaden z nich nie wypowiedział nic w tym sensie, że miałabym tam z nimi zostać. ehh, no trudno.

21:40, plaża, urodziny Megan.
wszyscy goście już są, a Meg na pierwszym wejściu wywołała świst, gwizd, oklaski, pozytywne buczenia, krzyki i takie tam. właśnie zaczął się jej taniec z Joshem. wszyscy ustawili się w kółku, a jubilatka wraz ze swoim chłopakiem weszli do środka. byłam "DJ'em" więc puściłam im ulubioną piosenkę Meggi: Ed Sheeran - Cold Coffe. rozpoczęli taniec, a zaraz po nich wszystkie pary zaczęły tańczyć. patrzyłam się na te piękne, zakochane pary siedząc na schodach od domku i uśmiechałam się do siebie.
-nie masz z kim tańczyć? - usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam z przerażenia. odwróciłam się i pomyślałam, że to sen.
-nie...to znaczy tak...nie.. yyy, to znaczy... - jąkałam się - jestem głupia, przepraszam - chłopak o bujnych lokach zaśmiał się i usiadł obok mnie.
-jesteś słodka a nie głupia. jak chcesz to mogę z Tobą zatańczyć - nie odpowiedziałam nic, a on chwycił moją rękę i zaciągnął w stronę brzegu. szliśmy wzdłuż plaży oddalając się od grupy tańczących znajomych
-co Ty robisz? - spytałam z szerokim uśmiechem.
-uprowadzam Cię - zaśmiał się pod nosem nie puszczając mojej dłoni. spojrzałam na jego twarz z przerażeniem, a on jeszcze bardziej zaczął się uśmiechać. nagle chłopak stanął.
-no. jesteśmy wystarczająco daleko by móc tańczyć - stanął naprzeciw mnie i złapał mnie za ręce kładąc je na jego ramionach, a swoje ciepłe dłonie delikatnie ułożył na moich biodrach mierząc całe moje ciało wzrokiem. czułam się niezręcznie skrępowana. zacisnęłam palce na jego karku, a on przycisnął mnie powoli do siebie.
-dlaczego jesteśmy tak daleko? - rozglądałam się.
-bo nie umiem tańczyć i nie chcę żeby ktoś robił nam zdjęcia - uśmiechnął się spoglądając mi w oczy - masz ładny kolor włosów. czemu akurat fioletowe?
-bo to ulubiony kolor chłopaków z The Wanted - chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem a ja zaczęłam się śmiać. przetańczyliśmy tam kilka piosenek i przy tym poznaliśmy się troszkę. wróciliśmy do centrum imprezy i usiedliśmy przy stoliku.
-chcesz coś? - Harry spytał wskazując na stoisko z drinkami.
-weź mi obojętnie co - zaczęłam wyciągać portfel z torebki, ale chłopaka już nie było. 
wrócił po kilku minutach.
-proszę - podał mi napój.
-ile kosztował?
-daj spokój, nie wygłupiaj się. akurat kasy mi nie brakuje - usiadł na krześle
-a czegoś Ci brakuje? - popiłam, a on tylko się zaśmiał - wiesz.. bo na przykład mi brakuje odwagi - zrobił pytającą minę, a ja wzięłam głęboki oddech - uwielbiam śpiewać. chciałabym iść na casting, ale nie mam odwagi. boje się i nie wiem czy jestem wystarczająco dobra.
-słuchaj, mimo wszystko musisz spróbować. ja spróbowałem i nie żałuję. jeśli nie dostaniesz się dalej, to zadzwoń do mnie a ja Ci pomogę i pójdziesz jeszcze raz za rok, czy coś. najważniejsze to być odpornym na złe opinie i uwierzyć w siebie - uśmiechnął się. może i ma racje? 

* * * 

czytasz=komentujesz :)
[twitter

wtorek, 10 września 2013

prologue

siedziałam skrzyżowanie na łóżku i rozmawiałam ze swoją przyjaciółką o jej urodzinach.
-mówię Ci, Jade! będzie niesamowiiiicie! - usłyszałam pisk przyjaciółki przez telefon, który natychmiast odsunęłam od ucha by nie stracić słuchu przez wrzaski Meg.
-haha, no to ciesze się, że wszystko masz ustalone i, że plan Ci się podoba. w końcu 18 urodziny muszą być niezapomniane dla wszystkich, a szczególnie dla jubilatki! - powiedziałam "raperskim" głosem. sama nie wierzę w to co właśnie zrobiłam. obie zaczęłyśmy się śmiać. uniosłam wolną rękę, na której miałam zegarek i spojrzałam na niego.
-czyli przyjdziesz mi pomóc przed urodzinami?
-szlak... skarbie, muszę spadać. zobaczymy się później, dobra? - powiedziałam przytrzymując telefon ramieniem. zapakowałam ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i założyłam ją na ramię.
-jasne, powodzenia na uczelni - rozłączyła się a ja schowałam telefon do kieszeni pobiegłam do kuchni. chwyciłam jabłko, otarłam je o spodnie, ubrałam buty i wybiegłam z domu jak na koncert the beatles.
wsiadłam do samochodu i ruszyłam na uczelnię.

-Panno Thirlwall.. ja i koledzy z rady zauważyliśmy, że Pani najmniej zależy, a może nawet w ogóle, na tym by dostać się na te studia..
-ja wiem, że to nie wygląda najlepiej, ale proszę dać mi ostatnią szansę. to się więcej nie powtórzy! - zapewniałam młodego, całkiem przystojnego nauczyciela. ale to nie na nim chcę się teraz skupić. Pan Faller wziął głęboki oddech, a ja ze strachu dodałam - mogę zrobić cokolwiek byle dostać się na te studia. proszę, błagam.. obiecuję, że już będę punktualna!
-no dobrze - ulżyło mi - ale za kare musi Pani złożyć ręczniki do naszego hotelu. - kierownik dał mi pudełko, które o mało nie przytrzasnęło mnie do jasnej, drewnianej podłogi.
-dziękuję - uśmiechnęłam się. wszyscy moi znajomi dziwią mi się, że idę na tak banalne studia, ale czemu nie? tym bardziej, że nie mam lepszego planu na siebie. nie uczyłam się najlepiej, za co wcale nie żałuję, bo moja przyjaciółka z liceum która uczyła się bardzo dobrze trafiła jako niania do dzieci znajomych jej mamy. więc tak czy owak dobrze się wybiłam. mogłam też iść na kierunek humanistyczny, ale nie chciałoby mi się wkuwać co weekend, więc wybrałam hotelarskie. jakoś się z nich wyplączę. Myślę, że te studia mi wystarczą.
pojechałam do domu i zrobiłam sobie kanapki. usiadłam na kanapie zakładając nogę na nogę i konsumowałam późne śniadanie.


~*~
-Jade! Halooo, Jade! - słyszałam męski głos. moje powieki powoli się otwierały, a gdy spostrzegłam się, że mam szynkę na czole od razu znalazłam się w pozycji siedzącej i zdjęłam z siebie jedzenie, a przyjaciel się ze mnie śmiał.
-co tu robisz, Josh? - spytałam rozciągając się.
-przyszedłem Ci pomóc
-pomóc? w czym? - spytałam zdziwiona.
-w składaniu ręczników. mój kuzyn to Twój "seksowny kierownik" - poruszył śmiesznie brwiami i usiadł na przeciwko mnie.
-skąd wiesz, że tak o nim myślę!? - walnęłam go w ramię i uśmiechnęłam się szeroko.
-Megan mówi mi o wszystkim o czym piszecie, kochanie - znowu te brwi, ugh.. moja przyjaciółka to szczęściara, że ma tak wspaniałego chłopaka. Josh wstał z łóżka i podszedł do mojej szafki. dotykał moje pamiątki i myślał.
-coś się stało? - spytałam zamyślonego chłopaka. odpowiedział mi po dłuższej ciszy, gdy podeszłam do niego i oparłam głowę o jego ramię - mi możesz powiedzieć. - spojrzałam na jego twarz. jego kąciki ust unosiły się z każdą sekundą coraz bardziej, a ja odsunęłam się od chłopaka.
-dostałem się do zespołu! - krzyknął podnosząc mnie - rozumiesz to, kurwa!? będę grał na perkusji w One Direction!
-o mój Boże.. to.. to wspaniale! - wtuliłam się w niego - ale możesz mnie już puścić, łosiu.
-muszę zadzwonić do Megan, a Ty w tym czasie przynieś te głupie ręczniki co je poukładamy - puścił mi oczko a ja zrobiłam jak kazał.