wtorek, 10 września 2013

prologue

siedziałam skrzyżowanie na łóżku i rozmawiałam ze swoją przyjaciółką o jej urodzinach.
-mówię Ci, Jade! będzie niesamowiiiicie! - usłyszałam pisk przyjaciółki przez telefon, który natychmiast odsunęłam od ucha by nie stracić słuchu przez wrzaski Meg.
-haha, no to ciesze się, że wszystko masz ustalone i, że plan Ci się podoba. w końcu 18 urodziny muszą być niezapomniane dla wszystkich, a szczególnie dla jubilatki! - powiedziałam "raperskim" głosem. sama nie wierzę w to co właśnie zrobiłam. obie zaczęłyśmy się śmiać. uniosłam wolną rękę, na której miałam zegarek i spojrzałam na niego.
-czyli przyjdziesz mi pomóc przed urodzinami?
-szlak... skarbie, muszę spadać. zobaczymy się później, dobra? - powiedziałam przytrzymując telefon ramieniem. zapakowałam ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i założyłam ją na ramię.
-jasne, powodzenia na uczelni - rozłączyła się a ja schowałam telefon do kieszeni pobiegłam do kuchni. chwyciłam jabłko, otarłam je o spodnie, ubrałam buty i wybiegłam z domu jak na koncert the beatles.
wsiadłam do samochodu i ruszyłam na uczelnię.

-Panno Thirlwall.. ja i koledzy z rady zauważyliśmy, że Pani najmniej zależy, a może nawet w ogóle, na tym by dostać się na te studia..
-ja wiem, że to nie wygląda najlepiej, ale proszę dać mi ostatnią szansę. to się więcej nie powtórzy! - zapewniałam młodego, całkiem przystojnego nauczyciela. ale to nie na nim chcę się teraz skupić. Pan Faller wziął głęboki oddech, a ja ze strachu dodałam - mogę zrobić cokolwiek byle dostać się na te studia. proszę, błagam.. obiecuję, że już będę punktualna!
-no dobrze - ulżyło mi - ale za kare musi Pani złożyć ręczniki do naszego hotelu. - kierownik dał mi pudełko, które o mało nie przytrzasnęło mnie do jasnej, drewnianej podłogi.
-dziękuję - uśmiechnęłam się. wszyscy moi znajomi dziwią mi się, że idę na tak banalne studia, ale czemu nie? tym bardziej, że nie mam lepszego planu na siebie. nie uczyłam się najlepiej, za co wcale nie żałuję, bo moja przyjaciółka z liceum która uczyła się bardzo dobrze trafiła jako niania do dzieci znajomych jej mamy. więc tak czy owak dobrze się wybiłam. mogłam też iść na kierunek humanistyczny, ale nie chciałoby mi się wkuwać co weekend, więc wybrałam hotelarskie. jakoś się z nich wyplączę. Myślę, że te studia mi wystarczą.
pojechałam do domu i zrobiłam sobie kanapki. usiadłam na kanapie zakładając nogę na nogę i konsumowałam późne śniadanie.


~*~
-Jade! Halooo, Jade! - słyszałam męski głos. moje powieki powoli się otwierały, a gdy spostrzegłam się, że mam szynkę na czole od razu znalazłam się w pozycji siedzącej i zdjęłam z siebie jedzenie, a przyjaciel się ze mnie śmiał.
-co tu robisz, Josh? - spytałam rozciągając się.
-przyszedłem Ci pomóc
-pomóc? w czym? - spytałam zdziwiona.
-w składaniu ręczników. mój kuzyn to Twój "seksowny kierownik" - poruszył śmiesznie brwiami i usiadł na przeciwko mnie.
-skąd wiesz, że tak o nim myślę!? - walnęłam go w ramię i uśmiechnęłam się szeroko.
-Megan mówi mi o wszystkim o czym piszecie, kochanie - znowu te brwi, ugh.. moja przyjaciółka to szczęściara, że ma tak wspaniałego chłopaka. Josh wstał z łóżka i podszedł do mojej szafki. dotykał moje pamiątki i myślał.
-coś się stało? - spytałam zamyślonego chłopaka. odpowiedział mi po dłuższej ciszy, gdy podeszłam do niego i oparłam głowę o jego ramię - mi możesz powiedzieć. - spojrzałam na jego twarz. jego kąciki ust unosiły się z każdą sekundą coraz bardziej, a ja odsunęłam się od chłopaka.
-dostałem się do zespołu! - krzyknął podnosząc mnie - rozumiesz to, kurwa!? będę grał na perkusji w One Direction!
-o mój Boże.. to.. to wspaniale! - wtuliłam się w niego - ale możesz mnie już puścić, łosiu.
-muszę zadzwonić do Megan, a Ty w tym czasie przynieś te głupie ręczniki co je poukładamy - puścił mi oczko a ja zrobiłam jak kazał.

3 komentarze: