sobota, 14 września 2013

Chapter One

hejcia misiakiii. rozdział pierwszy; mam nadzieję, że nie będzie taki zły.
jeśli macie jakieś uwagi, prośby, etc. to piszcie w komentarzach :)
czekam na opinie! x

* * *

ja i Josh siedzieliśmy u mnie w domu mniej niż dwie godzinki. poukładaliśmy te cholerne ręczniki, zjedliśmy coś, pogadaliśmy i przyjaciel pojechał z pudełkiem białych, poukładanych "koszmarów" do uczelni. nie wiedziałam co robić. było dosyć wcześnie, więc postanowiłam iść do fryzjera razem z Meg na próbną fryzurę. zadzwoniłam do przyjaciółki.
-no hej. mam już wolny czas, więc idziemy do tego fryzjera. zaraz po Ciebie będę - rzuciłam ubierając buty.
wzięłam kluczyki, zamknęłam dom i wsiadłam do samochodu.
stanęłyśmy przed wielkim salonem fryzjerskim umieszczonym przy galerii i weszłyśmy do środka. salon miał białe ściany oraz wszelkie meble, czarne kafelki podłogowe a fotele i doniczki od pięknych, białych storczyków były czerwone. Megan podeszła do właścicielki salonu Style - Emily White, która przekierowała ją od razu na czerwony fotel. usiadłam na wolnym krześle obok i czytałam gazetę.
-zobacz, piszą tu coś o X-factor.. w niedzielę będzie pierwszy casting do nowej edycji - powiadomiłam szatynkę. co tydzień spotykałyśmy się u mnie w domu i oglądałyśmy każdy odcinek tego show.
-ej, to może na urodziny zostaniesz u mnie na noc, i w niedzielę po x-factor pójdziesz do domu, hmm?
-no ok

nie minęła godzina i próbna fryzura była gotowa. Megan wyglądała oszałamiająco.
-i jak? - spytała obracając się.
-jest idealnie, ale myślałam, że chcesz luźną imprezę?
-bo chcę, ale ja jako gwiazda - powiedziała ironicznie i zrobiła pozę ""dziuni"" - muszę się wyróżniać na tej plaży - uśmiechnęła się.

odwiozłam przyjaciółkę i pojechałam do domu. była 17:36. postanowiłam przygotować sobie ciuchy na jutrzejszą imprezę i przy okazji posprzątałam w szafie. nie wiedziałam kompletnie co ubrać, więc zadzwoniłam do koleżanki.
-Sam? co ubierasz na jutro? - spytałam oglądając czarną, koronkową sukienkę.
-ubieram czarną, koronkową sukienkę na ramiączkach do tego jeansowa marynarka i czarne pół buty. a Ty? - ugh.. nie mogę ubrać podobnej sukienki. walnęłam ciuch na podłogę.
-jeszcze nie wiem, dlatego dzwonię.. nie mam nic ciekawego w szafie
-hmm.. to może jedź do galerii? - zaproponowała - jeszcze zdążysz - w sumie to nie taki głupi pomysł.
-wiesz co, masz rację. jedziesz ze mną?
-uuuu.. no ja nie bardzo mogę, przepraszam. sama muszę się do końca wyszykować na jutro.
-no okej, rozumiem. to pa, do jutra!- rozłączyłam się. wzięłam portfel z pieniędzmi i wyszłam z domu. Josh mieszkał dwie ulice dalej, więc postanowiłam się do niego przejść. zapukałam do drzwi.
-Poopey? coś się stało? - Devine otworzył mi. był bez koszulki. uśmiechnęłam się na widok jego kaloryfera. widać, że pakował. wprosiłam mu się do domu.
-tak. nie mam się w co ubrać. jedziesz ze mną do sklepu - poszłam do jego pokoju, wyciągnęłam czarny t-shirt i rzuciłam mu go. Josh zamknął dom i otworzył samochód do którego natychmiast weszliśmy.
-to gdzie jedziemy? - zapytał skupiony na drodze.
-do Westfield, pomożesz mi wybierać sukienkę. - w najbardziej luksusowej galerii w Londynie byliśmy około 19. chodziliśmy po sklepach godzinę, aż znaleźliśmy idealny ciuch. Josh odwiózł mnie do domu;
-dziękuję za pomoc. do jutra - pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się. weszłam do domu i powiesiłam sukienkę na wieszaku. włączyłam telewizję na kanał muzyczny, i tanecznym krokiem zrobiłam sobie tosta z serem i ketchupem. poszłam się umyć i przebrać w piżamę, włączyłam na chwilę laptopa w salonie. weszłam na facebook'a i popisałam trochę z przyjaciółmi. zauważyłam, że jest po 22:30. wyłączyłam sprzęty i poszłam spać.

~*~
na nogach byłam około 10. co prawda dzwonek obudził mnie o 8:30, ale wolałam sobie jeszcze pospać. zjadłam gofry z miodem i wypiłam sok pomarańczowy. ubrana w czarne spodnie, bordowy sweterek i białe conversy wyszłam do sklepu po zakupy. weszłam do TESCO kupić tylko chleb i płatki, a wyszłam z bułkami, frytkami, żelkami, nową bluzką, 3 puszkami pepsi, płatkami, solą, czarną herbatą, ketchupem, jajkami, serem, mlekiem, nową mascarą, tonikiem, gumami, gazetą, azteckim kocykiem i z kotletami na obiad. no cóż.. wróciłam do domu i zrobiłam sobie frytki ze schabowym. gdy zjadłam zaczęłam szykować się do Meg. zapakowałam ciuchy na przebranie, piżamę, kosmetyczkę i inne potrzebne rzeczy. w sukienkę przebiorę się tam. 

dojechałam na plażę, niedaleko letniskowego domku Josha. pomogłam dokończyć dekoracje, przenieść głośniki i stoliki i miałam jakieś pół godziny dla siebie. poszłam do drewnianego domku i wzięłam swoją torbę. weszłam do łazienki i przebrałam się w mój skarb. Megan miała śliczną sukienkę, której nikt nie mógł dorównać. pomalowałam się delikatnie, by wyglądać naturalnie i wyszłam z łazienki.
-oo, Jade! to są chłopaki z One Direction - wiesz jak to jest gdy przed Tobą stoi pięciu najsławniejszych chłopaków na świecie, a Ty tak po prostu masz okazję ich poznać? nie? ja aż sama sobie zazdroszczę. wszyscy po kolei przedstawili się i podali mi rękę.
-ja jestem Jade. Jade Thirlwall - uśmiechnęłam się ciepło, by zrobić na pięciu Bogach nastolatek jak najlepsze pierwsze wrażenie - to ja już lepiej pójdę pomóc Meg. - z nadzieją, że pozwolą mi zostać kierowałam się w stronę drzwi, ale żaden z nich nie wypowiedział nic w tym sensie, że miałabym tam z nimi zostać. ehh, no trudno.

21:40, plaża, urodziny Megan.
wszyscy goście już są, a Meg na pierwszym wejściu wywołała świst, gwizd, oklaski, pozytywne buczenia, krzyki i takie tam. właśnie zaczął się jej taniec z Joshem. wszyscy ustawili się w kółku, a jubilatka wraz ze swoim chłopakiem weszli do środka. byłam "DJ'em" więc puściłam im ulubioną piosenkę Meggi: Ed Sheeran - Cold Coffe. rozpoczęli taniec, a zaraz po nich wszystkie pary zaczęły tańczyć. patrzyłam się na te piękne, zakochane pary siedząc na schodach od domku i uśmiechałam się do siebie.
-nie masz z kim tańczyć? - usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam z przerażenia. odwróciłam się i pomyślałam, że to sen.
-nie...to znaczy tak...nie.. yyy, to znaczy... - jąkałam się - jestem głupia, przepraszam - chłopak o bujnych lokach zaśmiał się i usiadł obok mnie.
-jesteś słodka a nie głupia. jak chcesz to mogę z Tobą zatańczyć - nie odpowiedziałam nic, a on chwycił moją rękę i zaciągnął w stronę brzegu. szliśmy wzdłuż plaży oddalając się od grupy tańczących znajomych
-co Ty robisz? - spytałam z szerokim uśmiechem.
-uprowadzam Cię - zaśmiał się pod nosem nie puszczając mojej dłoni. spojrzałam na jego twarz z przerażeniem, a on jeszcze bardziej zaczął się uśmiechać. nagle chłopak stanął.
-no. jesteśmy wystarczająco daleko by móc tańczyć - stanął naprzeciw mnie i złapał mnie za ręce kładąc je na jego ramionach, a swoje ciepłe dłonie delikatnie ułożył na moich biodrach mierząc całe moje ciało wzrokiem. czułam się niezręcznie skrępowana. zacisnęłam palce na jego karku, a on przycisnął mnie powoli do siebie.
-dlaczego jesteśmy tak daleko? - rozglądałam się.
-bo nie umiem tańczyć i nie chcę żeby ktoś robił nam zdjęcia - uśmiechnął się spoglądając mi w oczy - masz ładny kolor włosów. czemu akurat fioletowe?
-bo to ulubiony kolor chłopaków z The Wanted - chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem a ja zaczęłam się śmiać. przetańczyliśmy tam kilka piosenek i przy tym poznaliśmy się troszkę. wróciliśmy do centrum imprezy i usiedliśmy przy stoliku.
-chcesz coś? - Harry spytał wskazując na stoisko z drinkami.
-weź mi obojętnie co - zaczęłam wyciągać portfel z torebki, ale chłopaka już nie było. 
wrócił po kilku minutach.
-proszę - podał mi napój.
-ile kosztował?
-daj spokój, nie wygłupiaj się. akurat kasy mi nie brakuje - usiadł na krześle
-a czegoś Ci brakuje? - popiłam, a on tylko się zaśmiał - wiesz.. bo na przykład mi brakuje odwagi - zrobił pytającą minę, a ja wzięłam głęboki oddech - uwielbiam śpiewać. chciałabym iść na casting, ale nie mam odwagi. boje się i nie wiem czy jestem wystarczająco dobra.
-słuchaj, mimo wszystko musisz spróbować. ja spróbowałem i nie żałuję. jeśli nie dostaniesz się dalej, to zadzwoń do mnie a ja Ci pomogę i pójdziesz jeszcze raz za rok, czy coś. najważniejsze to być odpornym na złe opinie i uwierzyć w siebie - uśmiechnął się. może i ma racje? 

* * * 

czytasz=komentujesz :)
[twitter

6 komentarzy:

  1. Super <33 kiedy następny ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się napisać jutro, ale nie obiecuję :)

      Usuń
    2. postaram się napisać jutro, ale nie obiecuję :)

      Usuń
  2. Super,super,super :))

    http://closertotheedgeblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. zastanawiałam się czy czytać i nie żałuję że to zrobiłam ;) bardzo fajne

    OdpowiedzUsuń